poniedziałek, 29 czerwca 2015

Prolog

Jak się pewnie domyślacie, oto prolog. Szału nie ma, ale... No, więc mam nadzieję, że będzie się wam podobało. ;) 

***
   Leżałam na ziemi, pomiędzy krzakami. Było zimno. Obserwowałam jak moje oddechy zamieniają się w srebrzyste obłoczki. 
   Denerwowałam się. Minęło już kilkanaście minut, a jego nadal nie było. Usłyszałam szelest, znowu przylgnęłam do ziemi. Czułam jak błoto i brudna woda przesiąkają przez mój postrzępiony sweter. 
   Odchyliłam liście i spojrzałam na drzewa po przeciwległej stronie polany. Leżałam w bezruchu, dopóki nie zauważyłam zielonej kurtki i potarganej czupryny wyłaniającej się spośród drzew. Odetchnęłam z ulgą. 
   - Hej, jestem już... - szepnął na tyle głośno, żebym usłyszała - Gdzie jesteś? Możesz już wyjść. 
   Chciałam jakoś zareagować, wyjść i podejść do niego. Nie zdążyłam. Jak sparaliżowana patrzyłam jak lśniący grot strzały zanurza się w jego ciele jak ciepły nóż w maśle. 
   - Nie... 
   Bryzgnęła krew. Powoli osunął się na kolana. Upadł. 
   - Nie! - rzuciłam się do przodu. Wiedziałam, że nie ma już szans, ale nie godziłam się z tą myślą. Krzyczałam. Łzy zamazały obraz chłopaka. 
   Znów dopadła mnie ciemność.

1 komentarz:

  1. Zaczyna się intrygująco. Kim jest te dwie osoby? Kto i po co strzelał? Co robili na tej polanie? Czekam na ciąg dalszy :)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń